W przypadku przejęcia Idea Banku przez Bank Pekao SA, nie można jednoznacznie przesądzić, co było kluczowe – ratowanie pieniędzy klientów, czy zemsta na właścicielu, Leszku Czarneckim i realizacja „Planu Zdzisława”. Moim zdaniem mamy tu do czynienia z jednym i drugim. Po krótce postaram się w prosty sposób wyjaśnić obie przyczyny, nie zagłębiając się w szczegóły.
Ratowanie pieniędzy klientów przez niedopuszczenie do bankructwa
Należy przyznać, że przymusowa restrukturyzacja Idea Banku była ratowaniem pieniędzy klientów. Wskaźnikom kapitałowym banku daleko było do wymogów stawianych przez obowiązujące przepisy. Idea Bank jako jedyny z czołówki polskich banków, w tak dużej skali wykazywał się brakiem kapitału, który skutkowałby w bliższym lub dłuższym okresie bankructwem. Idea Bank był „czarną owcą” systemu bankowego. W żadnym innym banku sytuacja nie wyglądała tak źle.
Klienci świadomi ryzyka czy o niewielkiej wiedzy finansowej?
Niestety pomimo znanej wszystkim kondycji finansowej Idea Banku wiele osób ulokowało znacznie wyższe kwoty niż gwarantowana przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny równowartość 100 000 euro.
Nadal wiele osób z chęci zarobienia dodatkowych „paru groszy” nie zdaje sobie sprawy z ryzyka zainwestowanych pieniędzy. W przypadku upadłości Idea Banku mielibyśmy kolejną aferę na grube miliardy, które straciłoby wiele osób. Przy okazji tej sytuacji widać, że kolejne afery typu Amber Gold, GetBack są tylko kwestią czasu.
Kwestią otwartą jest motywacja działania ludzi. Pierwszą grupę stanowią osoby, które są nieświadome ryzyka finansowego. Od dłuższego czasu obserwuję fora internetowe i z przerażeniem stwierdzam, że w społeczeństwie istnieje ogromna grupa osób, które nie potrafią podejmować decyzji w sprawie swoich finansów. Pokutuje wiele lat braku nauczania podstaw wiedzy ekonomicznej w szkołach. Patrząc na to z drugiej strony mam wrażenie, że istnieje istotna grupa ludzi, którzy również nie rozumieją zagadnień finansowych ale świadomie ponoszą ryzyko, licząc, że w razie czego będą w stanie odzyskać swoje pieniądze.
Dlaczego oferta Idea Banku była lepsza niż innych banków?
Oprocentowanie jakie na swoich lokatach proponował Idea Bank daleko odbiegało od średniej rynkowej. Ludzie nie zastanawiali się nad tym, dlaczego bank proponuje takie warunki.
Inne banki nie chciały pożyczać Idea Bankowi środków, w ramach rynku międzybankowego, więc bank zmuszony był poszukiwać innych źródeł bieżącego finansowania. Aby zachęcić klientów detalicznych musiał im zapłacić więcej niż konkurencja, znacznie więcej.
Analizując w ostatnim czasie oprocentowanie lokat Idea Banku, można było zauważyć, że oferta była bardzo płynna i potrafiła zmieniać się z dnia na dzień. W ostatnim roku oprocentowanie dla nowych środków wynosiło ok. 1,6% rocznie ale w kryzysowych momentach sięgało nawet 3,2%. Na tej podstawie można było w łatwy sposób obserwować bieżące problemy z zachowaniem płynności finansowej banku. Przypomnę, że w momencie przymusowej restrukturyzacji można było ulokować środki na 2,9%.
Nie bez powodu w innych bankach oprocentowanie oszczędności wynosi 0,01%, ponieważ banki mówiąc kolokwialnie „leżą na górze pieniędzy”, których nikt nie chce (ograniczenie udzielanych kredytów) i nie potrzebują kolejnych do swojej działalności, z którymi nie miałyby co robić a za które musiałyby zapłacić. Banki o dobrej kondycji finansowej mogą „tani pieniądz” pozyskiwać na rynku międzybankowym, który przy obecnym poziomie stóp procentowych, jest tak niski, jak nigdy, więc banki nie mają powodu aby starać się przyciągnąć klienta dysponującego oszczędnościami.
Nadwyrężenie systemu bankowego w Polsce czy poświęcenie akcjonariuszy?
Z punktu widzenia sektora, który musiał dostosowywać się do wymogów stawianych przez UKNF, ponosząc niemałe koszty, Idea Bank wzbudzał kontrowersje jako instytucja, która nie chce dostosowywać się do wymogów psując reputację całego polskiego systemu bankowego. Utrzymywanie dalej takiej sytuacji zagrażało praktycznie wszystkim bankom, nawet tym w wyśmienitej sytuacji finansowej. W przypadku bankructwa odbudowanie pozycji, zarówno finansowej jak i reputacji sektora, trwałoby latami. Większość sektora bankowego oczekiwała radykalnych działań wobec banku, o czym nieoficjalnie wśród bankowców mówiło się od lat.
Żadnego z rozwiązań nie można było określić jako win-win. Do wyboru było, czy stracą tylko akcjonariusze i posiadacze obligacji, czy dołączą do nich także posiadacze oszczędności w Idea Banku. Dodatkowym argumentem za zastosowaniem przymusowej restrukturyzacji była kwestia wypłat środków z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, na który musiałyby się złożyć inne banki. Stąd wielu prezesów banków odetchnęło z ulgą, co dali swój wyraz w ostatnio publikowanych komentarzach. Nie podobało im się, że wobec jednego z uczestników rynku stosuje się inne standardy niż wobec pozostałych, przymykając oko na ewidentne niestosowanie się do przepisów ostrożnościowych związanych z dopuszczalnym wskaźnikami płynności finansowej.
Zemsta na Leszku Czarneckim czyli realizacja „Planu Zdzisława”
Jakby nie patrzeć, to „Plan Zdzisława” został zrealizowany w białych rękawiczkach. Procedura „resolution” czyli przymusowej restrukturyzacji została stworzona na podstawie unijnych przepisów i traf chciał, że idealnie pasowała do przypadku Idea Banku. Z drugiej strony Leszek Czarnecki swoim postępowaniem w kwestii dokapitalizowania banku, aby spełniał wymogi kapitałowe, sprowokował do takiego działania organy nadzorcze (UKNF i BFG). Chciał kreatywną księgowością, transakcjami pomiędzy spółkami grupy kapitałowej osiągnąć cel jakim było dokapitalizowanie banku, ponieważ żaden podmiot zewnętrzny nie chciał wyłożyć środków na tak niepewny biznes. UKNF przy okazji również dorzucił swoje „trzy grosze”, torpedując inne propozycje składane przez właściciela Idea Banku. Cała ta sytuacja miała być również przestrogą dla innych biznesmenów i pokazaniem siły Państwa.
Należy podkreślić, że Bank Pekao SA był jedynym bankiem, który zgodził się wziąć udział w tej procedurze. UKNF skierował zapytania do największych banków w Polsce ale pozytywną odpowiedź otrzymał tylko od jednego. Nie można być zdziwionym, że jest to bank z udziałem Skarbu Państwa. Byłoby zaskakujące, gdyby zdecydował się na to bank prywatny podejmując znaczne ryzyko, którego do końca nie mógł przewidzieć, nie mając do końca jasnej informacji na temat rzeczywistej sytuacji Idea Banku. Należy poczynić jedną uwagę dotyczącą tego, że sprawa była znana Komisji Europejskiej, która w ramach procedur unijnych musiała zapoznać się ze sprawą i nie miała zastrzeżeń co do planowanego procesu przymusowej restrukturyzacji Idea Banku.
Ewidentnie Leszek Czarnecki nie poszedł na współpracę z obecną władzą, inaczej niż zrobił to Zygmunt Solorz. Trzeba jednak przyznać, że nie jest kryształową postacią a jego biznesy balansowały na granicy prawa, gdzie najważniejsze było pozyskanie klienta (za co płacił wysokie prowizje) a na dalszym miejscu stawiając na obsługę posprzedażową i zadowolenie klienta. Aby uzyskać najlepsze wyniki finansowe stosował delikatnie mówiąc „optymalizację podatkową” i inne sposoby na ograniczenie kosztów. Swoje plany rozwoju realizował wkalkulowując koszt ewentualnych kar nałożonych przez UKNF za naruszenie przepisów. Z drugiej strony nie żałował pieniędzy na zatrudnianie ludzi, którzy to prawo tworzyli. Taki sposób ryzykownej działalności zemścił się na nim i w konsekwencji doprowadził do obecnej sytuacji.
Ciekawe jakie dalsze skutki będzie miał proces, które wytoczy spółka Leszka Czarneckiego przed sądami międzynarodowymi. Można spodziewać się, że w przypadku wygranej Leszka Czarneckiego Skarb Państwa zapłaci ogromne odszkodowanie. Sprawy zaszły na tyle daleko, że na rozwiązanie tej zagadki będziemy musieli poczekać pewnie kilka lat.